Masakryczna noc. Skrajnie duszno, kurz i gorąco. Bardzo kiepsko spaliśmy przerywanym snem. Do tego koszmary. Niefajnie po takim ciężkim (później się okaże, że to był w sumie najcięższy) dniu. Niemiło wspominam przez to te schronisko, mimo, że jest w tak urokliwym miejscu.
Jest trochę zimno, pogoda jak wczoraj. Przez chwilę wisi jeszcze gęsta mgła. Zjedliśmy na śniadanie co tam mieliśmy, napełniliśmy butelki wodą i ruszyliśmy na główny grzbiet z najwyższymi szczytami powyżej 2000 m. Do przejścia mamy dziś najwięcej.
Idziemy! Niedługo zdobywamy Chabenec (1955), później na szczycie Pol'ana dostrzegamy