Dojazd dał nam w kość, niewiele spaliśmy, a jak już, to z przerwami. Niestety to był jedyny w miarę normalny i najtańszy sposób dostania się na początek szlaku.
Dychnęliśmy chwilę na przystanku, później po chwilowym błądzeniu po wiosce i zakupie zapasu czekolad Studenckich (po zjedzeniu części na miejscu od razu poprawił nam się humor) ruszyliśmy na szlak. Kupiliśmy też chlebki. Wody braliśmy względnie niewiele, będziemy zaopatrywać się ze źródeł.
Słońce mocno grzało, a my ukwieconymi łąkami i z pięknymi widokami podchodziliśmy na Kozi chrbat (1330). Za tą górą, za przełęczą rozpościerała się Vielka Chochul'a (1753) z bardzo stromo dla nas wyglądającym podejściem. "To my mamy tam jutro wejść?!" ktoś krzyknął. Zmartwienie uzasadnione, ponieważ podejście już pod pierwszą górkę bardzo dawało nam w kość...
Za szczytem zeszliśmy do przełęczy na pierwszy nocleg.