Znowu jestesmy w Rijece. Czekamy na wieczorny pociag do Budapesztu. Obok nas stary dziad nadal oglada gejowskie pornosy blokujac chyba cale lacze kafejki.
Od razu z dworca poszlismy na miasto. W (bardzo ladnym) centrum szukajac miejsca do siedzenia zaczepila nas dziennikarka z (chyba) chorwackiej telewizji. Upewniawszy sie, ze sprzechamy po angielsku zapytala nas skad jestesmy, co nas sklonilo, aby odwiedzic Chorwacje, nastepnie zapytala sie, jakich znamy slawnych chorwatow. Tymek odparl, ze nie zna, Frostu: "hm.... Tito?". Babka zasmiala sie. Smieszne bylo jeszcze jak sie spytana o nasze imiona: Filip i Tymoteusz. Bigos odparl, ze po angielsku bedzie to Timothy.
Zapomnielismy sie spytac, na jakim kanale beda nasze mordy.
Do zobaczenia na Wegrzech.
PS. Co do zdjec: mamy trudnosci z ich wrzuceniem, bo nie w kazdej kafejce mozna podlaczac cos do kompa, a w niektorych nie wykrywa mi komorki.
Tak poza tym, to normalny aparat rozladowal nam sie juz w Splicie :P. A taszczyc 1 km akumulatora 220/110 nam sie nie chcialo. Poza tym rzadko mamy dostep do pradu :P