Na nocleg wybrałem zamek w Strecznie - wiosce niedaleko Żyliny. Byłem tam 2 miesiące wcześniej na obozie wędrownym po Wielkiej i Małej Fatrze. Wydawało się idealnym i klimatycznym miejscem na nocleg.
Wszystko popsuła pogoda - było zimno i non stop padał deszcz. Wszystko nam przemokło, łącznie z mapami, przewodnikiem i co najgorsze biletami FIP. Buty chlupały.
Dotarliśmy do zamku, gdzie rozpaliliśmy w komnacie ognisko (było trochę suchego drewna) i rozbiliśmy (po raz pierwszy i jedyny w sumie) namiot. Wysuszyliśmy się trochę i najedliśmy. Same ruiny są imponujące, są tam dwie bardzo duże zadaszone sale, sam zamek znajduje się na wielkiej skarpie gdzie widać dolinę i rzekę w dole. Jakaś nieokreślona grupa z Niemiec (sądząc po wycinkach z gazet) zostawiła w zamku ołtarzyk z drewienek i kości. Mrok lasu i dziwne nocne dźwięki z niego dodawały klimatu. Zrobiło się jak na początku jakiegoś horroru.